piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 5 - Czy to juz koniec?

5 lat później


Minęło już 2 lata od śmierci Luizy, a ja nadal nie mogę o niej zapomnieć. Codziennie odtwarzam sobie nasze spotkanie i krótkie życie razem:
Poznaliśmy się w barze, od razu coś zaiskrzyło. Szybko nauczyła się języka, po paru miesiącach zamieszkaliśmy razem, i się zaczęło, nie wiedziałem że miała problemy z narkotykami. dowiedziałem się jak do mojego mieszkania wpadło 3 facetów i zagroziło że jeżeli nie odda reszty pieniędzy, zabiją ją. Oczywiście zapłaciłem dług, miałem nadzieje że wszystko będzie dobrze, chodziła na terapię widziałem że jej zależało. Gdy wróciłem z treningu do domu zauważyłem kartkę.

Drogi Marco
Nie daje już rady. Kiedy ty myślałeś że chodziłam na odwyk - tak nie było, łaziłam po mieście. Nie udało mi się z tym skończyć, a nie chciałam się z tobą rozstawać. Mam tego wszystkiego już dość. Oni znów się odezwali i zażądali jeszcze większej sumy. Więc wolałam ich wyręczyć. Postanowiłam ze sobą skończyć, kilka dni temu dowiedziałam się że jestem w ciąży. Nie ma się z czego cieszyć. Jestem za młoda. Nie płacz za mną, obiecaj że znajdziesz sobie inną. Lepszą. 
Żegnaj, Luiza



Znalazłem ją w łazience, pocięta od góry do dołu, i porozsypywane tabletki. Gdy karetka już przyjechała nic nie mogła zaradzić. To był mój koniec. Nikogo, ani nic tak nie kochałem jak Luizę. Przerwałem karierę piłkarską, zaszyłem się w domu, nie spotykam się z nikim. Tak jakbym nie istniał. Już nigdy nikogo nie pokocham tak jak kochałem ja...




--------------------------------------------------
A więc koniec? 
Nie wiem nie wiem xd 



Pozdrawiamy Isabell & Dżasta

czwartek, 13 czerwca 2013

Pytanie!

Od jakiegoś czasu nie mam weny i siły do pisania, moje pomysły wyczerpały się, więc jest do was pytanie.

Czy chcecie żebym zakończyła juz bloga pisząc ostatni rozdział - zakończenie
Czy zostawiła tak jak jest teraz?



Isabell Błaszczykowska

wtorek, 21 maja 2013

Komunikat!!

KOMUNIKAT !!
Tak wiemy , że już długo czekacie na bloga , na nowy rozdział , który  będzie w te sobotę . Bardzo nam przykro że wcześniej nie mogłyśmy nic dodać ponieważ Dżasta była w szpitalu a Is ma zepsuty laptop. Postaramy się to nadrobić w tę sobotę powinny ukazać się 2 rozdziały , ale nic nie obiecujemy ....
Pozdrawiamy i jeszcze raz bardzo przepraszamy :*
                                                                             

Pozdrawiamy Isabell & Dżasta

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 4

Dortmund: Marco
Razem z siostrą Hummelsa udaliśmy się na lotnisko, czekaliśmy jeszcze 30 minut na samolot gdyż się spóźnił. W końcu przyleciał, a ja spokojnie mogłem się udać do domu napić się piwa. Gdy wychodziłem z terminala wpadłem na Piszczka, Lewandowskiego i Błaszczykowskiego.
- Co wy tu robicie? - zapytałem zaskoczony
- Piszczu leci do domu na urodziny mamy i wpadliśmy zarezerwować bilet - odpowiedział Kuba
- A później na imprezeee! - dodał Robert
- A ty?
- Odwiozłem siostrę Hummiego i jadę do domu napić się piwa i usnąć na kanapie oglądając beznadziejną komedie romantyczną.
- No to bardzo ciekawe ale nic z tego - odpowiedział Piszczu
- Ale czemu? To jest strasznie ciekawe właśnie! - powiedziałam z entuzjazmem w głosie
- Bo ty masz być na imprezie - odpowiedział Robert
- Chyba żartujecie, ja nie mam ochoty na żadne imprezy
- No trudno, ale i tak idziesz
- Nie ma mowy! Nigdzie nie idę! A teraz sory udam się do samochodu, a nim do domu - próbował się przepchnąć przez kolegów ale nic mu to nie dało
- W tym idziesz na imprezę? - spytał Kuba
- No..... chyba nie - na pewno nie! Miałem na sobie poszarpane jeansy, czerwony t-shirt i bluzę.
- Lewy, jedź z nim, przebierz go, i widzimy się w klubie! - rozkazał Jakub
- Spoko - odpowiedział gdy sie oddalali
- Czyli ja już nie mam zdania na ten temat? - żalił się Reus
- Sory stary zostałeś przegłosowany - śmiał się. Obaj pojechali do domu Marco.
Szybko sie wykąpałem, i założyłem jakieś normalne ciuchy.
- Jestem gotowy - powiedziałem do Roberta schodząc ze schodów który czytał jakąś gazetę
- Hmmm elegancik - śmiał się Lewy. Oboje pojechaliśmy pod klub w którym miała odbyć sie impreza.

Luiza
Właśnie wylądowałam,   nie wiedziałam gdzie jestem, nie rozumiałam nic przede wszystkim, w szkole na językach obcych raczej nie uważałam zbytnio. Nad wielkim zegarem zauważyłam tabliczkę z napisem Dortmund wiedziałam tylko tyle że to gdzieś w Niemczech. Poszłam do toalety która było ciężko znaleźć, zamknęłam kabinę, z torby wyjęłam torebkę z narkotykami. Ułożyłam sobie pasek na ręce i jednym pociągnięciem nosa, wciągnęłam. Teraz czułam się dobrze. Wyszłam z toalety, w kieszeni mojej kurtki dzwonił telefon, wyciągnęłam go, na wyświetlaczu było napisane "Tata dzwoni". Miałam to gdzieś, rzuciłam swoim iPhonem o podłogę tak że odleciał pare dobrych metrów przede mnie, ja usiadłam na ławce, w mojej głowie wszystko wirowało, czułam sie jak dawniej.
- Ej, ej, wszystko dobrze? - gdy otworzyłam oczy nade mną stało dwóch facetów, jeden niski a drugi wysoki. Musiałam mieć odlot po nie zorientowałam się kiedy położyłam się na ławkę
- Tak, okej - powiedziałam niepewnie
- To twój telefon? - zapytał ten niski
- Może mój, może nie, chcesz możesz go sobie wziąć mi nie zależy - odpowiedziałam wstając, ale szybko zakręciło mi się w głowie i upadłam.
- Może pojedziemy do szpitala?
- NIE! Jest dobrze, nareszcie dobrze
- O czym ona bredzi? - zapytał jeden drugiego
- Kim wy jesteście? - zapytałam jak pomogli usiąść mi na ławkę
- Kuba - odezwał sie niski
- Łukasz - kolej była na wysokiego
- Aha, Polacy - zaczęłam się śmiać nie wiedząc z czego
- Z czego się śmiejesz? - zapytał Kuba
- Z was! ahhaha
- Aha, słuchaj my musimy iść bo mamy imprezę, poradzisz sobie?
- Imprezę? Idę! - wstałam z ławki jak poparzona
- No gdzie? My nawet nie wiemy jak masz na imię!?
- Luiza, możemy iść? - powiedziałam idąc przed siebie, obaj spojrzeli tylko po sobie i ruszyli za mną. Wyszlismy na zewnątrz, wsiedliśmy do dużego sportowego autka, nie wstydziłam się, często jeździłam z nieznajomymi a jeszcze częściej się z nimi budziłam. Dojechaliśmy do jakiegoś klubu.
- Koniec kursu mała, gdzie masz rodziców - zapytał Łukasz
- Gdzieś są na pewno, ale mnie to nie obchodzi! Idę się bawić! - powiedziałam i ruszyłam do środka z chłopakami. Od razu podeszłam do baru i zamówiłam wódkę. Gdy wypiłam kilka kieliszków ruszyłam na parkiet!
Mario gdy tylko zobaczył jak Kuba i Łukasz wchodzą z jakąś czerwonowłosą dziewczyna zacęły się pytania.
- Skąd ja znacie?
- Poznaliśmy nie dawno
- Śliczna jest
- Ujdzie - spojrzeli na tańczącą czerwonowłosą dziewczyną
- Myślicie że mam szansę?
- Gwarancji jak na pralkę nie daje, ale spróbuj - śmiał się Piszczek. Tak jak kolega powiedział tak zrobił, wyszedł na parkiet. Próbował zagadać ale Luiza nie znała niemieckiego więc nie odpowiadała. Chłopaki mięli z niej niezły ubaw, również i z Mario.
- Eh, nie rozumie mnie, to nie Niemka
- No jasne że nie! Za ładna! - dogadywał Kuba
- Nie zna niemieckiego
- Zauważyliśmy  - powiedzieli wszyscy chórem. Do klubu wkroczyli Marco i Robert. Od razu zauważyli kolegów i podeszli do nich. Łukasz cały czas patrzył się na Luizę, nagle zauważył że oddala się z jakimś mężczyzną w stronę toalet, tylko się zaśmiał.
- Piszczu! Czego cieszysz mordę? - dopytywał Lewy
- Luiza poszła do toalety z gościem jakimś! ha ha
- Co?! o czym on bredzi?
- Na lotnisku poznaliśmy dziewczynę... - Kuba zaczął opowiadać cała historię
- Aaa to ta czerwonowłosa co wychodzi z kibla? - dopytywał Marco
- Yhym, dokładnie
- Zajebista!
- Nie napalaj sie tam kochasiu
- Bo..?
- Bo nie zna niemieckiego!
- To chodź! - pociągnął za sobą Kubę, i poszli w stronę siedzącej przy barze Luizy. - A teraz tłumacz! Cześć nazywam się Marco
- No hej jestem Luiza
- Jesteś piękna
- Dzieki
- Postawić Ci drinka?
- Ja mogę Ci postawić co innego ale drink tez może być - Kuba w tym momencie wybuchł śmiechem, nie mógł się opanować ale dalej twardo tłumaczył. Marco jeszcze tańczył z Luizą do 4 w nocy, i wszyscy rozeszli się do domów, a ja? a ja poszłam szukać najdroższego hotelu w mieście!

C.D.N.

--------------------------------------------------------------------------
Przepraszam Was że musieliście tyle czekać! Ale niestety miałyśmy parę bardzo ważnych problemów z Dżastą, i niestety odbijało to się na naszych blogach. Wiem że ten rozdział nie porywa i szału nie ma ale mam nadzieje że da się go jakoś znieść :) Następny nie powiem Wam kiedy będzie bo niestety jeszcze same nie wiemy! :) Zapraszamy do komentowania!

Pozdrawiamy Isabell & Dżasta

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 3

(...)Ujrzałam na nim.... Grubego. Mojego dilera. Nie poznałam go w pierwszej chwili. Na sobie miał garnitur, koszulę i krawat. Nigdy tak nie wyglądał. Zdziwiłam się, widać było że rozpoznał mnie, ale nic nie powiedział tylko się uśmiechnął szyderczo. Usiadłam naprzeciwko niego. Całe spotkanie się na mnie patrzył. Gdy się skończyło i wszyscy wyszli, ojciec popatrzył na mnie z dziwnych wyrazem w oczach.
- Co się tak na mnie patrzysz?
- Znasz tego kolesia?
- Nie no skąd że, skąd miałabym go znać?
- A to dziwne bo cały czas się na ciebie patrzył. Wyglądaliście jakbyście znali się od dawna
- Tato!? Możemy skończyć już ten temat? Chce iść do domu!
Oboje udali się na obiad do restauracji, a potem do domu. Szybko weszła na górę, przebrała się, i chciała wyjść do znajomych ale ojciec ją zatrzymał.
- Gdzie się wybierasz?
- Do znajomych
- O której będziesz?
- Jakoś po 1-2 powinnam być. Paaa
Szybko wybiegłam z domu, ponieważ umówiłam ze znajomymi w klubie. Szybkim krokiem weszłam do środka i usiadłam obok znajomych którzy już tam byli.
- Siamaa! - przywitałam się
- No hej! - odpowiedzieli chórem
- O Luiza! - do klubu wszedł gruby
- Cześć - rzuciła od niechcenia
- Mam to co chcesz...
- Ja nic nie chce!
- Bierz i nie gadaj!
I uległam, znów, ciągle ciągnęło mnie do narkotyków. Wzięłam tylko dwie tabletki i jedną kreskę a to wszystko popiłam alkoholem. Całą noc tańczyłam z jakimś chłopakiem, z którym później w toalecie się pieprzyłam. O 3 w nocy wróciłam do domu. Ledwo otworzyłam drzwi i weszłam do środka potykając się o dywan. Podniosłam się i zobaczyłam ojca. Stał w kuchni w ręku trzymając kubek. Podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy.
- Znowu bierzesz!
- Nie!
- Widzę!
- Co widzisz!? Nic nie widzisz!
- Obiecałaś! Wynoś się!
- Słucham!
- Dobrze usłyszałaś! Wyprowadzasz się! Rano ma Cię tu nie być - powiedział szybko wchodząc na górę. Cała zapłakana poszłam na górę. Z szafy wyjęłam torbę i wszystkie moja ciuchu wrzuciłam do środka, jeszcze poszłam do łazienki po kosmetyki i zeszłam na dół. Podeszłam do szuflady w której ojciec trzyma swoje wszystkie karty kredytowe. Wzięłam je wszystkie i wyszłam z domu. Pojechałam na lotnisko, kupiłam bilet na lot który miał się odbyć zaraz, nie patrzyłam gdzie. Wsiadłam na pokład i poleciałam.


Dortmund: Marco
 Siedziałem sam w wielkim domu. Nadal nie mogłem uwierzyć w to co powiedziała mi Madline. Cały tydzień siedziałem w domu i tylko piłem piwo. Nie chodziłem na treningi, nie brałem udziału w meczach. Nie robiłem kompletnie nic. Postanowiłam że to ma się zmienić. Szybko posprzątałem mieszkanie, i pojechałem na trening. Gdy wszedłem do szatni wszyscy przywitali mnie bardzo serdecznie. Trener gdy tylko mnie zobaczył, podszedł do mnie i przytulił. Kazał nam wyjść na murawę i pobiegać. Trening minął dosyć szybko. Hummels poprosił mnie żebym zawiózł jego siostrę na lotnisko bo on musiał coś załatwić. Zgodziłem się bo nie miałem nic innego do roboty.



------------------------------------------------------------------------
Przepraszam że musieliście tyle czekać, ale sami wiecie świeta i te sprawy :) Mamy nadzieje że nas zrozumiecie. Mamy nadzieje że się podoba!
Jeśli tu juz jesteś to zostaw komentarz! :D

Pozdrawiamy Isabell & Dżasta
 
 

piątek, 29 marca 2013

Rozdział 2

(...)Odwróciła się delikatnie, obok niej leżał...jakiś chłopak. Młody, całkiem przystojny, dobrze wysportowany. Lekko uniosła głowę żeby zobaczyć kto to, ale nie poznawała twarzy. Nic z wczorajszego wieczoru nie pamiętała. Położyła się z powrotem, i patrzyła w okno. Nagle poczuła ruch na łóżku. Odwróciła się, chłopak obok niej cały czas leżał ale tym razem miał otwarte oczy.
- Witaj piękna - Luiza spojrzała tylko na niego pytającym wzrokiem - Podobało się?
- Nic nie pamiętam - wybąkała tylko, wstając z łóżka
- Było wspaniale! Jeszcze nigdy czegoś takiego nie przeżyłem!
- Kim jesteś? Bo jakoś cię nie kojarzę
- Kuba. Kuba Kosecki - uśmiechnął się chłopak. Luiza nie wierzyła własnym uszom. Właśnie przespała się z pomocnikiem Legii Warszawa.  - Siadaj - wskazał miejsce obok niego. Luiza usiadła niepewnie okrywając się kołdrą.
- Czy my...? No wiesz
- A ja myślisz ? przy tobie naprawdę da się odjechać - powiedział po czym pościł do niej oczko
- Boże - złapała się za głowę. Fakt zdarzało jej się to już nie raz, ale zawsze był to któryś z jej kolegów. Raz obcy facet.
- Nie żałuję! A ty?
- Nic nie pamiętam! To jak mogę żałować?! Co się wczoraj..?
- Przyszedłem z kolegami do klubu napić się, po wygranym meczu. Zaczęło się od paru drinków, później kieliszków. Zauważyłem ciebie jak tańczysz na stole. Podszedłem zacząłem oglądać Cię, w pewnym momencie zachwiałaś się i spadłaś mi w ramiona, byłaś kompletnie pijana. I mnie pocałowałaś. Całą drogę do mnie, całowaliśmy się i nie tylko. No i noc spędziliśmy razem. Było cudownie - powiedział łapiąc Luizę na nogę. Lecz ona wstała i dała mu w twarz.

- Co ty robisz?! To tylko.. - zaczęła


- Co?
- To tylko przygoda! Tylko! Ja i ty to...
- Ja Cię kocham! - odpowiedział prawie że krzycząc
- Ha ha ha weź mnie nie rozśmieszaj człowieku, i nie ośmieszaj się przy okazji. Kto by zakochał się w takiej dziwce jak ja!
- Ja! Ja się zakochałem!
- Nie wiesz co mówisz! Żegnaj! - powiedziała zakładając kurtkę i wychodząc. Szybko wybiegł za nią na klatkę, nie zdając sobie sprawy że jest cały goły. Widział tylko jak zbiega ze schodów, stał przed drzwiami, a na schody wchodziła sąsiadka.
- Może byś się ubrał młody człowieku! Poskarżę się ojcu! Niewychowana ta dzisiejsza młodzież! - powiedziała wchodząc na następne piętro. Kuba nie zwracał na staruszkę uwagi, wszedł do mieszkania, i poszedł wziąć prysznic. Chwile później zadzwonił jego telefon. Był to jego ojciec roman Kosecki. Szybko przypomniał sobie akcje ze staruszką i to co mówiła.


Luiza
Szybko wybiegłam z domu, Koseckiego. Nawet nie płakałam, dla mnie był to kolejny facet, a raczej chłopak. Wsiadłam do autobusu i jechała w stronę domu. Energicznym ruchem weszłam do środka, w kuchni na krześle siedział ojciec.
- Gdzie byłaś? - powiedział spokojnie
- U koleżanki
- Całą noc?
- Dawno się nie widziałyśmy - zdziwił ja ton głosu ojca, kiedy wypowiadał te pytania
- Luiza, przepraszam - podszedł do niej
- Tato, okej
- Luiza czy ty? - spojrzał jej w oczy
- Napiłyśmy się piwa, nic więcej - usmiechnęła się lekko nie dając po sobie poznać że wczorajszego wieczoru znów brała narkotyki
- Jesteś zmęczona?
- Nie bardzo - o dziwo tak energicznie spędzonej nocy, nie była zmęczona - A coś się stało?
- Bo dzisiaj mam spotkanie, i bardzo bym chciał abyś na nim była
- Nie ma sprawy, o której?
- Za godzinkę
- Dobra, to za 40 minut będę gotowa - uśmiechnęła się i poszła na górę. Weszła do pokoju i pierwsze co zrobiła podeszła do lustra, zobaczyć swoje źrenice, nie były one wielkie jak zazwyczaj u narkomanów, jednak to co mówiły dziewczyny to prawda, że jak się wieczorem bierze, a noc spędzi energicznie to nic nie widać. Może był to jakiś sposób? Poszła do łazienki wziąć prysznic, potem poszła do garderoby, wybrała to i po 40 minutach zeszła na dół do ojca. Chwilę później byli już w drodze na spotkanie. Spokojnie weszli do biura PZPN-u. Wszyscy dziwnie patrzyli na czerwonowłosą dziewczyny idącą obok prezesa. Weszli do gabinetu gdzie miało odbyć się spotkanie. Siedział tam już facet, z którym ojciec miał się spotkać, chwile później obróciło się obrotowe krzesło. Ujrzałam na nim....


Ciąg dalszy nastąpi...

----------------------------------------------------------------------------------
No to mamy drugi rozdział :D
Tworzyłyśmy go na szybko z Dżasta. Mamy nadzieje że Wam się podoba :*
Dziękujemy za 8 komentarzy pod poprzednim rozdziałem! Mamy nadzieje że pod tym tez znajdzie się tyle :)
Pozdrawiamy Isabell & Dżasta

czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 1

To już dziś, właśnie oddaje klucze od pokoju w internacie. Mam już dość, tych wszystkich nauczycieli którzy chcą mi "niby" pomóc. Pożegnałam się z ludźmi z którymi przez kilka lat się zżyłam, i wyszłam przed szkołę. Tam czekał na mnie on. A dokładnie mój ojciec. Zbigniew Boniek. Nie mam za dobrych relacji z ojcem. Ale cóż trzeba to naprawić. Od trzech lat nie biorę, a tak na prawdę od trzech tygodni. Podeszłam do samochodu gdzie o drzwi oparty był ojciec. Patrzył na mnie chwilę, a ja na niego.
- Luiza ja...
- Nic nie mów - przerwałam mu, a on podszedł do mnie i przytulił z całej siły.
- Wracajmy do domu - po tych słowach wsiadłam do samochodu, i pojechaliśmy. Przez całą drogę nie zamieniliśmy nawet słowa. Droga była długa, a wydawało się że ciągle się dłużyła mimo tego. Gdy podjechaliśmy pod dom od razu wyszłam z samochodu, spojrzałam na posesję. Nic się nie zmieniło. Chodź ostatni raz mój dom widziałam cztery lata temu. Weszłam do domu, ściągnęłam, kurtkę, i szłam w stronę salonu. Wydawało mi się że czegoś tu brakuje, to nie było to samo miejsce.
- Gdzie są zdjęcia mamy? - zapytałam patrząc pytająco na ojca
- Przez te cztery lata gdy Cię nie było, miałem kilka kobiet...- zaczął
- Nie kończ!
- Drugiej nie podobało jej się że wiszą zdjęcia jakiejś innej kobiety
- Powiedziałam nie kończ! - prawie że krzycząc
- Pierwszej tez się to nie podobało, ale jakoś to przeżyła
- Nie tylko wyrzuciłeś mamy zdjęcia, ale moje też - powiedziała, a głos jej się łamał
- To nie tak
- Rozumiem, pewnie nawet się nie przyznałeś że masz córkę
- Luiza...
- No tak, nie ma co się chwalić córką narkomanką!
- Przestań!
- Mój pokój nadal jest? czy może przerobiłeś go na garderobę nowych lasek?
- Nadal jest, tylko.. - z szuflady wyjął kluczyk i podał Luize
- Aaa zamknięty - powiedziała z sarkazmem. Wzięła klucz i poszła na piętro. Stanęła przed drzwiami do swojego pokoju i nie wiedziała czego ma się spodziewać jak je otworzy. Włożyła kluczyk do dziurki i lekkim pociągnięciem klamki weszła i zamknęła za sobą drzwi. W pokoju było tak jak zostawiła to cztery lata temu przed wyjazdem do ośrodka. Nic tu nie zrobił, nawet nie pościelił łóżka, tak jak zostawiłam rozwalone tak zostało do teraz. Mój pokój był dość duży, miałam oddzielną swoją łazienką, garderobę. Dlatego czas którego nie spędzałam z kolegami na ćpaniu i piciu właśnie spędzałam tutaj. Podeszłam do komody i z szuflady wyciągnęłam mój telefon - do ośrodka nie pozwolili mi go wziąć, gdy chciałam zadzwonić mogłam iść do sekretariatu, ale nie miałam ochoty dzwonić do ojca. Sam próbował kilka razy się ze mną skontaktować ale ja nie chciałam - wyciągnęłam telefon z szuflady i go włączyłam. Było tam 116 nieodebranych połączeń i 340 sms'y. Głównie od znajomych od których dostawałam środki. W tym samym momencie, ktoś zapukał do pokoju.
- Luiza mogę? - był to ojciec
- Powtarzasz ciągle moje imię żeby go nie zapomnieć?
- Dlaczego jesteś taka?
- Spokojnie, jeszcze kilka lat może tu pomieszkam. Jaka?! No jaka jestem?!
- Nie da się tobie nic powiedzieć! Od razu wyskakujesz z pretensjami i dorabiasz drugą historię!
- To wszystko przez ciebie! To przez ciebie tam wylądowałam!
- Chciałem dobrze!
- Chciałeś dobrze, a wyszło jak zwykle!
- Nie będziesz tak ze mną rozmawiać!
- I bardzo dobrze! Jestem w domu od 30 minut i już mam Cię dość! Wychodzę! - wzięłam kurtkę i wybiegłam z domu. Szłam ulicami Warszawy w ogóle nie patrząc dokąd zmierzam. Poczułam wibracje w telefonie wyciągnęłam telefon z kieszeni. Na ekranie było napisane "Marta dzwoni" wahałam się czy mam odebrać, ale w końcu się odważyłam.
- Halo?
- Luiza! Boże jak ja się ciesze że odebrałaś! Gdzie ty byłaś przez ten cały czas?! Co się z tobą działo? Ojciec powiedział że wyjechałaś do rodziny za granice! Jak było?
- Nie zadawaj na raz tyle pytań!
- Przepraszam co ty taka drażliwa?
- Nigdzie nie wyjechałam, byłam w ośrodku na odwyku, ojciec się mnie wypiera i dlatego tak powiedział. Wstydzi się mnie. Telefonu nie pozwolili mi zabrać, został w domu.
- Słuchaj dzisiaj jest impreza u Bolka, wpadaj
- O której?
- O 17
- To za 30 minut!
- I co z tego? Ty zawsze jesteś odpowiednio ubrana
- U niego w klubie?
- Tak za ile będziesz?
- 40 minut
- Okej to czekam pod klubem
Szybko wsiadłam w autobus i 45 minut później byłam pod klubem "Bajkał". Przywitałam się ze znajomymi, wszystkimi, gdyż dawno ich nie widziałam. Weszliśmy do klubu i usiedliśmy przy stole. Chwile później do stolika przyszedł bobek z drinkami i nie tylko.

Dortmund: Marco
 - Marco! Ja już Cię nie kocham!
- Madline! Ale ja ciebie tak!
- To co było między nami wygasło! Mam dość tego tłumu fanek, biegających za tobą i proszących o zdjęcia i autografy!
- Ale...
- Ja chce normalnego chłopaka! - po tych słowach wyszła trzaskając drzwiami. Stałem jak wryty w salonie i analizowałem to co mi przed chwila powiedziała. Czy ona ze mną zerwała? Nie to nie może być prawda! Szybko wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer do Moritza. Wiedziałem że Mario jest u rodziców i nie odbierze.
- Halo? - powiedział zaspany. fakt była 7 rano
- Mo słuchaj muszę się napić!
- Stary jest 7 rano! O co chodzi?
- Madline ze mną zerwała
- Co?! Dobra już sie ubieram i jade do ciebie
- Dzięki stary

Warszawa: Luiza
Siedziała w klubie i rozmawiałam ze znajomymi, a raczej opowiadałam gdzie się podziewałam przez te cztery lata. Nikt mi nie wierzył że nie biorę, i mięli racje. Nie potrafiłam z tym skończyć. Do stolika podszedł Bolek. W ręku trzymał tace z drinkami a obok woreczki, w białym proszkiem i tabletkami. Każdy dobrze wiedział co to oznacza.  
- Luiza! Jak ja Cię dawno nie widziałem - przytulił mnie
- Bez czułości!
- No tak tak, to co? po jednym? hmm? - podał mi tabletkę
- Bolek ja już nie...
- Taki mały na rozchodniaczka!
- Ale ja nie biorę już!
- Serio? Od kiedy?
- Od czterech miesięcy! - odezwał się gruby
- Ha ha ha ha - wybuchł śmiechem Bolek - Dobra dobra, znam Cię od tej dobrej strony, bierz.Zobacz oni już obiorą ale ten mocniejszy towar, a to to nawet nie poczujesz! - Wiedziałam co to oznacza, nie chciałam tego ale przypomniałam sobie kłótnie rano z ojcem, popatrzyłam za Bolka i lekko ale cwaniacko się uśmiechnęłam. Wzięłam tabletkę od niego z reki, i popiłam drinkiem.
- Grzeczna dziewczynka - uśmiechnął się złowieszczo. Nie była to słaba tabletka tak jak mówił Bolek, impreza się rozkręciła, nie pamiętam dokładnie ile tego wzięłam ale na jednej tabletce nie poprzestało, była trawa, heroina i inne. Zupełnie straciłam głowę.
Rano obudziłam się w łóżku, ale to nie był mój pokój. Leżałam na brzuchu naga. Odwróciła się delikatnie, obok mnie leżał...


Ciąg dalszy nastąpi...

--------------------------------------------------------------------------
No to mamy pierwszy rozdział :) Mam nadzieje że Wam się chodź trochę on podoba :D Z Dżasta mamy już mniej więcej plan tego opowiadania jak się zakończy i akcje jakie się w nim pojawią :) Jeśli chcecie wiedzieć co pojawi się w następnym rozdziale, zaglądajcie tutaj!

Jeśli już tu jesteś, zostaw komentarz :)
A jeśli chodź trochę spodobał Ci się blog, dodaj do obserwowanych! :)

Pozdrawiamy Isabell & Dżasta