poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 4

Dortmund: Marco
Razem z siostrą Hummelsa udaliśmy się na lotnisko, czekaliśmy jeszcze 30 minut na samolot gdyż się spóźnił. W końcu przyleciał, a ja spokojnie mogłem się udać do domu napić się piwa. Gdy wychodziłem z terminala wpadłem na Piszczka, Lewandowskiego i Błaszczykowskiego.
- Co wy tu robicie? - zapytałem zaskoczony
- Piszczu leci do domu na urodziny mamy i wpadliśmy zarezerwować bilet - odpowiedział Kuba
- A później na imprezeee! - dodał Robert
- A ty?
- Odwiozłem siostrę Hummiego i jadę do domu napić się piwa i usnąć na kanapie oglądając beznadziejną komedie romantyczną.
- No to bardzo ciekawe ale nic z tego - odpowiedział Piszczu
- Ale czemu? To jest strasznie ciekawe właśnie! - powiedziałam z entuzjazmem w głosie
- Bo ty masz być na imprezie - odpowiedział Robert
- Chyba żartujecie, ja nie mam ochoty na żadne imprezy
- No trudno, ale i tak idziesz
- Nie ma mowy! Nigdzie nie idę! A teraz sory udam się do samochodu, a nim do domu - próbował się przepchnąć przez kolegów ale nic mu to nie dało
- W tym idziesz na imprezę? - spytał Kuba
- No..... chyba nie - na pewno nie! Miałem na sobie poszarpane jeansy, czerwony t-shirt i bluzę.
- Lewy, jedź z nim, przebierz go, i widzimy się w klubie! - rozkazał Jakub
- Spoko - odpowiedział gdy sie oddalali
- Czyli ja już nie mam zdania na ten temat? - żalił się Reus
- Sory stary zostałeś przegłosowany - śmiał się. Obaj pojechali do domu Marco.
Szybko sie wykąpałem, i założyłem jakieś normalne ciuchy.
- Jestem gotowy - powiedziałem do Roberta schodząc ze schodów który czytał jakąś gazetę
- Hmmm elegancik - śmiał się Lewy. Oboje pojechaliśmy pod klub w którym miała odbyć sie impreza.

Luiza
Właśnie wylądowałam,   nie wiedziałam gdzie jestem, nie rozumiałam nic przede wszystkim, w szkole na językach obcych raczej nie uważałam zbytnio. Nad wielkim zegarem zauważyłam tabliczkę z napisem Dortmund wiedziałam tylko tyle że to gdzieś w Niemczech. Poszłam do toalety która było ciężko znaleźć, zamknęłam kabinę, z torby wyjęłam torebkę z narkotykami. Ułożyłam sobie pasek na ręce i jednym pociągnięciem nosa, wciągnęłam. Teraz czułam się dobrze. Wyszłam z toalety, w kieszeni mojej kurtki dzwonił telefon, wyciągnęłam go, na wyświetlaczu było napisane "Tata dzwoni". Miałam to gdzieś, rzuciłam swoim iPhonem o podłogę tak że odleciał pare dobrych metrów przede mnie, ja usiadłam na ławce, w mojej głowie wszystko wirowało, czułam sie jak dawniej.
- Ej, ej, wszystko dobrze? - gdy otworzyłam oczy nade mną stało dwóch facetów, jeden niski a drugi wysoki. Musiałam mieć odlot po nie zorientowałam się kiedy położyłam się na ławkę
- Tak, okej - powiedziałam niepewnie
- To twój telefon? - zapytał ten niski
- Może mój, może nie, chcesz możesz go sobie wziąć mi nie zależy - odpowiedziałam wstając, ale szybko zakręciło mi się w głowie i upadłam.
- Może pojedziemy do szpitala?
- NIE! Jest dobrze, nareszcie dobrze
- O czym ona bredzi? - zapytał jeden drugiego
- Kim wy jesteście? - zapytałam jak pomogli usiąść mi na ławkę
- Kuba - odezwał sie niski
- Łukasz - kolej była na wysokiego
- Aha, Polacy - zaczęłam się śmiać nie wiedząc z czego
- Z czego się śmiejesz? - zapytał Kuba
- Z was! ahhaha
- Aha, słuchaj my musimy iść bo mamy imprezę, poradzisz sobie?
- Imprezę? Idę! - wstałam z ławki jak poparzona
- No gdzie? My nawet nie wiemy jak masz na imię!?
- Luiza, możemy iść? - powiedziałam idąc przed siebie, obaj spojrzeli tylko po sobie i ruszyli za mną. Wyszlismy na zewnątrz, wsiedliśmy do dużego sportowego autka, nie wstydziłam się, często jeździłam z nieznajomymi a jeszcze częściej się z nimi budziłam. Dojechaliśmy do jakiegoś klubu.
- Koniec kursu mała, gdzie masz rodziców - zapytał Łukasz
- Gdzieś są na pewno, ale mnie to nie obchodzi! Idę się bawić! - powiedziałam i ruszyłam do środka z chłopakami. Od razu podeszłam do baru i zamówiłam wódkę. Gdy wypiłam kilka kieliszków ruszyłam na parkiet!
Mario gdy tylko zobaczył jak Kuba i Łukasz wchodzą z jakąś czerwonowłosą dziewczyna zacęły się pytania.
- Skąd ja znacie?
- Poznaliśmy nie dawno
- Śliczna jest
- Ujdzie - spojrzeli na tańczącą czerwonowłosą dziewczyną
- Myślicie że mam szansę?
- Gwarancji jak na pralkę nie daje, ale spróbuj - śmiał się Piszczek. Tak jak kolega powiedział tak zrobił, wyszedł na parkiet. Próbował zagadać ale Luiza nie znała niemieckiego więc nie odpowiadała. Chłopaki mięli z niej niezły ubaw, również i z Mario.
- Eh, nie rozumie mnie, to nie Niemka
- No jasne że nie! Za ładna! - dogadywał Kuba
- Nie zna niemieckiego
- Zauważyliśmy  - powiedzieli wszyscy chórem. Do klubu wkroczyli Marco i Robert. Od razu zauważyli kolegów i podeszli do nich. Łukasz cały czas patrzył się na Luizę, nagle zauważył że oddala się z jakimś mężczyzną w stronę toalet, tylko się zaśmiał.
- Piszczu! Czego cieszysz mordę? - dopytywał Lewy
- Luiza poszła do toalety z gościem jakimś! ha ha
- Co?! o czym on bredzi?
- Na lotnisku poznaliśmy dziewczynę... - Kuba zaczął opowiadać cała historię
- Aaa to ta czerwonowłosa co wychodzi z kibla? - dopytywał Marco
- Yhym, dokładnie
- Zajebista!
- Nie napalaj sie tam kochasiu
- Bo..?
- Bo nie zna niemieckiego!
- To chodź! - pociągnął za sobą Kubę, i poszli w stronę siedzącej przy barze Luizy. - A teraz tłumacz! Cześć nazywam się Marco
- No hej jestem Luiza
- Jesteś piękna
- Dzieki
- Postawić Ci drinka?
- Ja mogę Ci postawić co innego ale drink tez może być - Kuba w tym momencie wybuchł śmiechem, nie mógł się opanować ale dalej twardo tłumaczył. Marco jeszcze tańczył z Luizą do 4 w nocy, i wszyscy rozeszli się do domów, a ja? a ja poszłam szukać najdroższego hotelu w mieście!

C.D.N.

--------------------------------------------------------------------------
Przepraszam Was że musieliście tyle czekać! Ale niestety miałyśmy parę bardzo ważnych problemów z Dżastą, i niestety odbijało to się na naszych blogach. Wiem że ten rozdział nie porywa i szału nie ma ale mam nadzieje że da się go jakoś znieść :) Następny nie powiem Wam kiedy będzie bo niestety jeszcze same nie wiemy! :) Zapraszamy do komentowania!

Pozdrawiamy Isabell & Dżasta

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 3

(...)Ujrzałam na nim.... Grubego. Mojego dilera. Nie poznałam go w pierwszej chwili. Na sobie miał garnitur, koszulę i krawat. Nigdy tak nie wyglądał. Zdziwiłam się, widać było że rozpoznał mnie, ale nic nie powiedział tylko się uśmiechnął szyderczo. Usiadłam naprzeciwko niego. Całe spotkanie się na mnie patrzył. Gdy się skończyło i wszyscy wyszli, ojciec popatrzył na mnie z dziwnych wyrazem w oczach.
- Co się tak na mnie patrzysz?
- Znasz tego kolesia?
- Nie no skąd że, skąd miałabym go znać?
- A to dziwne bo cały czas się na ciebie patrzył. Wyglądaliście jakbyście znali się od dawna
- Tato!? Możemy skończyć już ten temat? Chce iść do domu!
Oboje udali się na obiad do restauracji, a potem do domu. Szybko weszła na górę, przebrała się, i chciała wyjść do znajomych ale ojciec ją zatrzymał.
- Gdzie się wybierasz?
- Do znajomych
- O której będziesz?
- Jakoś po 1-2 powinnam być. Paaa
Szybko wybiegłam z domu, ponieważ umówiłam ze znajomymi w klubie. Szybkim krokiem weszłam do środka i usiadłam obok znajomych którzy już tam byli.
- Siamaa! - przywitałam się
- No hej! - odpowiedzieli chórem
- O Luiza! - do klubu wszedł gruby
- Cześć - rzuciła od niechcenia
- Mam to co chcesz...
- Ja nic nie chce!
- Bierz i nie gadaj!
I uległam, znów, ciągle ciągnęło mnie do narkotyków. Wzięłam tylko dwie tabletki i jedną kreskę a to wszystko popiłam alkoholem. Całą noc tańczyłam z jakimś chłopakiem, z którym później w toalecie się pieprzyłam. O 3 w nocy wróciłam do domu. Ledwo otworzyłam drzwi i weszłam do środka potykając się o dywan. Podniosłam się i zobaczyłam ojca. Stał w kuchni w ręku trzymając kubek. Podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy.
- Znowu bierzesz!
- Nie!
- Widzę!
- Co widzisz!? Nic nie widzisz!
- Obiecałaś! Wynoś się!
- Słucham!
- Dobrze usłyszałaś! Wyprowadzasz się! Rano ma Cię tu nie być - powiedział szybko wchodząc na górę. Cała zapłakana poszłam na górę. Z szafy wyjęłam torbę i wszystkie moja ciuchu wrzuciłam do środka, jeszcze poszłam do łazienki po kosmetyki i zeszłam na dół. Podeszłam do szuflady w której ojciec trzyma swoje wszystkie karty kredytowe. Wzięłam je wszystkie i wyszłam z domu. Pojechałam na lotnisko, kupiłam bilet na lot który miał się odbyć zaraz, nie patrzyłam gdzie. Wsiadłam na pokład i poleciałam.


Dortmund: Marco
 Siedziałem sam w wielkim domu. Nadal nie mogłem uwierzyć w to co powiedziała mi Madline. Cały tydzień siedziałem w domu i tylko piłem piwo. Nie chodziłem na treningi, nie brałem udziału w meczach. Nie robiłem kompletnie nic. Postanowiłam że to ma się zmienić. Szybko posprzątałem mieszkanie, i pojechałem na trening. Gdy wszedłem do szatni wszyscy przywitali mnie bardzo serdecznie. Trener gdy tylko mnie zobaczył, podszedł do mnie i przytulił. Kazał nam wyjść na murawę i pobiegać. Trening minął dosyć szybko. Hummels poprosił mnie żebym zawiózł jego siostrę na lotnisko bo on musiał coś załatwić. Zgodziłem się bo nie miałem nic innego do roboty.



------------------------------------------------------------------------
Przepraszam że musieliście tyle czekać, ale sami wiecie świeta i te sprawy :) Mamy nadzieje że nas zrozumiecie. Mamy nadzieje że się podoba!
Jeśli tu juz jesteś to zostaw komentarz! :D

Pozdrawiamy Isabell & Dżasta